Diabeł istnieje, nawet jeśli nie pokazują go w TV

Cud, Bóg, niebo. Prawda i fałsz.

Cud, Bóg, niebo. Prawda i fałsz. (fot. pixabay.com)

Diabeł, Szatan, Lucyfer – jakkolwiek go zwać – istnieje. Jednak rzeczywistość współczesna zdaje się funkcjonować według zasady: jeśli czegoś nie pokazują w telewizji, tego nie ma. Powoli, systematycznie, z pojedynczych mózgów robi się „papka”, która nie pozwala na samodzielne myślenie. Ba, uniemożliwia jakiekolwiek myślenie.

Wróćmy jednak do Szatana. Są tacy, którzy wierząc w Boga nie dopuszczają myśli o istnieniu przedstawiciela Zła (niektórzy do tego stopnia, że nawet Rada Języka Polskiego dwanaście lat temu ustaliła, że poprawną pisownią słowa „Szatan” jest używanie na początku małej litery „s” – zainteresowanych odsyłam do źródła, a sam świadomie i z przyczyn oczywistych zachowam pisownię prawidłową, a nie narzuconą jako prawidłowa – różnica jest zasadnicza). Dziwne, że nie wierzą w Diabła, ale może wygodnie żyje się z myślą, że go nie ma. Niektórzy poszerzają to grono, tłumacząc też, że nie ma Boga, anioły są wymysłem malarzy, rzeźbiarzy i poetów, a cuda da się racjonalnie wytłumaczyć.

Gdyby jednak przez chwilę zastanowić się nad ludźmi, z którymi spotykamy się każdego dnia, daje się zauważyć działanie każdego z wymienionych wyżej: Boga, Szatana, aniołów… Zło widać, dobro i cuda też widać. Kto nie chce – niech nie zauważa.

Miesza się realizm codzienności, wzajemnie się nie uzupełniając, a tworząc dodatkowe problemy egzystencjalne. Coraz trudniej dotrzeć do tzw. przeciętnego człowieka, aby wytłumaczyć mu sprawy oczywiste. Komuś bardzo zależy, aby w spojrzeniu na życie zbyt dużo było przeźroczystości, a zdecydowanie za mało konkretu. Zacierają się rysy, granice, zamazuje się istota spraw.

A może problemem jest nazywanie rzeczy „po imieniu”? Bojaźń ludzka przed stawianiem sprawy wprost (czyt.: mówieniem prawdy), staje się nurtującym zagadnieniem, a zmienia się werbalizowanie kwestii w język dyplomacji, który jest wygodny, bezpieczny, nienaruszający niczyich granic.

I tu pojawia się bezgraniczne pole, zostawiane do popisu Diabłu, który wcale nie chce, aby mowa brzmiała „Tak – tak, nie – nie”.

Nieprzypadkowo na myśl przychodzą mi teraz politycy, szefowie mniejszych lub większych firm. W tym gronie trudno o szczerość. Uległość popłaca bardziej.

Komentarze

Komentarze