Konkurs nie dla idiotów

Konkurs nie dla idiotów

Konkurs nie dla idiotów (fot. by pixabay.com)

Zaprzątnięty zdecydowanie ważniejszymi aspektami codzienności, postanowiłem Wam i sobie dać nieco odpocząć od nowych treści widzianych okiem Wilka. Nie udało mi się jednak odpocząć od ciągłego analizowania bieżących zdarzeń. Czasami mam ochotę (przynajmniej na chwilę) zamienić się z kimś, kto czerpiąc mentalny błogostan, zdaje się uczestniczyć w notorycznym urlopie od myślenia. Mogłoby to być interesujące doświadczenie. Ale równie fascynującym doświadczeniem jest dla mnie powszednie obcowanie ze zidiociałymi wyłomkami poprzedniego systemu, czyli tzw. komuny, którzy łatwo (albo dla konkretnego interesu) dali sobie sprać mózgi.

Tak. Szczególnie upodobałem sobie idiotów na stanowiskach. Są oni zarówno idiotami, jak i na stanowiskach: z wyboru (rzadko własnego), częściej z przymusu (nadania, w tym partyjnego). Dotyczy to również posłów i innych wybieranych zgodnie z konstytucją oraz pochodnymi ustawami. Najciekawsze jest to, że stopień zidiocenia wzrasta wprost proporcjonalnie do poziomu kretynizmu „dworu”, którym się ów otoczył i zapomniał, że istnieje świat zewnętrzny. Ów wierzy i ufa bezgranicznie otoczeniu, a ono „kręci” jak chce, a najczęściej tak, żeby „ukręcić” interes dla siebie.

Z tymi „dworami” temat jest o tyle interesujący, że stanowi powód do napisania odrębnej książki. Moje doświadczenie pokazuje, że układ społeczno-polityczny oparty na tym przestarzałym, acz niezwykle dobrze funkcjonującym systemie, budzi śmieszność, choć rodzi interesy.

Tyle teorii. Przykład? Pierwszy z brzegu. Ogłoszono konkurs na stanowisko.

Pytam kolegi:

– Dlaczego nie startujesz?

Odpowiada:

– Nie było takiego polecenia.

A ja, głupi, zgłosiłem swój akces…

Sytuacji podobnych przeżyłem setki, stąd kolejny pomysł na rzeczoną wyżej książkę. Zapyta znowu bliska mi dusza:

– Dlaczego więc nie piszesz?

– Faktycznie. Wszystko mam, co potrzebne: pomysł, laptop, wenę i parę groszy na rachunek za prąd. Brakuje mi tylko spokojnego domku w Toskanii.

Komentarze

Komentarze