Pałac Sroczyńskich w Jaśle

Wybraliśmy się w czworo (a właściwie pięcioro, najmłodsza istotka jeszcze samodzielnie nie spaceruje) na wspólną przechadzkę, a że części z nas cel był nieopodal, a i umówiona godzina nie nadchodziła, postanowiliśmy obejrzeć pałacyk, jeden z najładniejszych… No, nie. Najpiękniejszy budynek w Jaśle.

Pałac Sroczyńskich w Jaśle (strona frontowa)

Pałac Sroczyńskich w Jaśle, strona frontowa. (fot. ja)

Niestety, władza, która udawała, że rządzi w Polsce po II wojnie światowej, nie przywiązywała większej wagi do estetyki. Dlatego pomysł odbudowania Jasła po tej straszliwej tragedii (zburzeniu bardziej niż Warszawę, bo w 97 proc.), był dobrym przedsięwzięciem, biorąc pod uwagę historię tego miasta. Jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Bo jeśli nawet przyjąć, że siedziba władz starostwa wygląda jak sprzed wojny (teraz ubogacona o III piętro), to w przypadku urzędu miasta górę wziął socjalistyczny „beton”.

Takich przykładów jest dziesiątki, albo i więcej, co tylko pokazuje, że jedno z większych i piękniejszych miast przedwojennego regionu, stało się dzięki hitlerowcom, a potem „socrealistom” (napisałem w cudzysłowie, gdyż tak naprawdę nie wiadomo, co to było, i co rządziło), zapyziałym, prowincjonalnym miasteczkiem, z którego wywodząc się ktoś:

  • zaśpiewa w telewizji coś,
  • znajdzie jakiś skarb,
  • zrobi karierę (polityczną, naukową itp),

z automatu odkryją go urzędnicy, którzy próbować będą na jej/jego plecach wybić się w górę, chwaląc głośno wkoło, że niby „wszystko w Jaśle mamy najlepsze”, a w każdym razie dużo. Beton też.

Ten nieszczęsny materiał budowlany wpisany został w strukturę prawie wszystkiego, co się tu budowało i jak do dziś się tu myśli.

Neogotycki pałac Sroczyńskich z 1858 r. w Jaśle

Neogotycki pałac Sroczyńskich z 1858 r., miejsce urodzenia Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, obecnie siedziba Zespołu Szkół Medycznych w Jaśle (fot. ja).

PS

  1. Z całym szacunkiem do miejsca mojego urodzenia, chciałem tylko zauważyć, iż nie akceptuję durnoty wielu, którym inni „podarowali” stołki, nie sprawdziwszy uprzednio dogłębnie (poza tzw. znajomościami), czy ów albo owa wystarczającą ma ilość oleju w głowie.
    To krótkie wyjaśnienie w celu, gdyby ktoś próbował mi zarzucać, że nie kocham miasta, w którym żyję. Miasto miastem, miejsce miejscem, ale ludzie i głupota nie wszystka tu się narodziła.
  2. Znam wiele osób, które tzw. karierę robili i robią poza Jasłem (wcale mnie to nie dziwi, bo tu myślący i wykształcony kariery nie zrobi), a o których „władza” nie ma zielonego pojęcia. Oni nie potrzebują rozgłosu, ani poklasku, czyli klasycznego, lokalnego podpinania się kogokolwiek pod ich osobisty sukces.

Komentarze

Komentarze