Ile ważą obrączki?

Codziennie mijam sklepy znajdujące się przy ulicy Czackiego, po przeciwległej stronie budynku I LO w Jaśle. Wśród nich jest jeden wyjątkowy, prezentujący na wystawie coś więcej niż tylko towar – sprzedaje się w nim symbole.

Anna Łazur (fot. T. Poźniak)

Stojąca przy oknie wystawowym para – trzymający kobietę za rękę mężczyzna – automatycznie nasuwa na myśl scenę z medytacji Karola Wojtyły o miłości i małżeństwie Przed sklepem jubilera – dramatu, opublikowanego w 1960 r. Wracam do niego, zastanawiając się nad aktualnością zawartych tam obrazów, a przede wszystkim, myślę o wartości symboli dzisiaj, w tym przypadku – obrączki.
Poza metafizycznym sposobem odczytywania jej znaczenia, zastanawiający jest aspekt prozaiczny: materialny wymiar kawałka szlachetnego metalu, o którym Wojtyła pisał, że w chwili ślubu nabiera nowej wartości. Andrzeja, jednego z bohaterów utworu, przy witrynie zatrzymała myśl, że złoty wyrób będzie nim tylko do chwili „gdy jedną z nich włożę na palec Teresy / a ona drugą na palec mej ręki / Odtąd zaczną wyznaczać nasz los / Będą przeszłość przypominać wciąż / jakby lekcję, którą trzeba wciąż pamiętać / i przyszłość otwierać będą ciągle na nowo / łącząc przeszłość z przyszłością / A równocześnie na każdą chwilę / jak dwa ostatnie ogniwa łańcucha / nas mają niewidzialnym zespalać sposobem.”

Pierwiastek i stop

Umawiam się na spotkanie w jasielskim zakładzie jubilerskim – jednym z największych producentów i dostawców obrączek w Polsce, z którego trafiają one do ponad 1000 sklepów w całym kraju.
Wytworzony przez moją wyobraźnię obraz wielkiego zakładu produkcyjnego pryska jak mydlana bańka, zaraz po wejściu. Wokół unosi się atmosfera domu: piękny ogród, taras, karmnik dla ptaków, nieopodal kompostownik. – To nie jest zwykła pracownia. To dom, z duszą, sercem, a nade wszystko z rodzinnym zaangażowaniem – tymi słowami, nieco zaskoczonego, wita mnie Anna Łazur, współwłaścicielka firmy. Towarzysząca mi ciekawość powoduje, że niecierpliwię się coraz bardziej, bo już za chwilę odbędzie się krojenie złotych rur.

Krążki przed obróbką

Złote krążki po przecięciu rurki (fot. by courtesy of Agosi)

Dlaczego obrączek nie robi się z czystego złota próby 999,9, inaczej określanego jako złoto 24-karatowe? Bo jest miękkie, wręcz plastyczne, a z tego względu niepraktyczne w użytkowaniu. Łatwo powstają wgniecenia i rysy. Materiałem optymalnym pod względem wytrzymałości mechanicznej, odporności na odbarwianie i działanie środków chemicznych, estetyki oraz ceny jest złoto próby 585, co oznacza, że w stopie jest 58,5 proc. czystego złota. Resztę stanowi ligura, czyli domieszki, które nadają finalny wygląd złota. – Oznacza to, że do 585 punktów czystego złota dodajemy niemal 415 punktów ligury. Domieszki stosuje się w różnych proporcjach w zależności od efektu, jaki chcemy uzyskać – to one stanowią najbardziej chronioną tajemnicę firm jubilerskich – wyjaśnia przedstawicielka producenta. Dla przykładu: aby uzyskać białe złoto palladowe, dodajemy złoto, pallad, srebro, cynk i inne składniki; złoto żółte – dodajemy złoto, miedź, srebro, cynk oraz pozostałe domieszki.
– I tak „bawimy się” kolorami, a do dyspozycji mamy ich całe mnóstwo: białe, czerwone, różowe, zielone, bladożółte itd. Niektóre domieszki obniżają również temperaturę topnienia stopu, inne zmieniają właściwości mechaniczne lub twardość. Najpopularniejszymi pierwiastkami dodawanymi do złota są platyna, pallad, srebro, miedź, żelazo, kadm, nikiel, aluminium, cynk oraz mangan – wyjaśnia przedstawicielka producenta.
Obecnie obrączki tworzone są z materiału pierwotnego, czyli z pierwiastkowej postaci złota. Dzięki temu, rozpoczynający wspólne życie młodzi ludzie tworzą historię swoich obrączek, które nie są obarczone historią innych osób. Dawniej modne było przetapianie złota po babci, cioci lub rodzicach. Dziś jednak sentymentalną wartość złota odkłada się na bok.

Obróbka

– Współcześnie stosowane do produkcji obrączek stopy złota gwarantują doskonałe właściwości pod każdym względem – kontynuuje rozmówczyni. – Na przykład, tutaj mamy taką obrączkę, która składa się z trzech kolorów: żółtego, białego i czerwonego. Żeby zrobić taką obrączkę, musimy mieć trzy różne rodzaje materiału. Trzymam ją w ręce – piękno samo w sobie, świetne zdobienia, miniaturowe kamienie, żłobienia – majstersztyk.
Z przygotowanego stopu złota, metodą tzw. ciągłego odlewu, „ciągnięta” jest rura bezszwowa, która nie jest ani lutowana, ani w żaden inny sposób łączona. Gwarantuje to jakość finalnego produktu – materiał nie rozwarstwi się w trakcie użytkowania, będzie miał odpowiednią twardość stopu, czyli na europejskim poziomie.
– Ten materiał jest jeszcze bardzo plastyczny, bo w naszej firmie robimy obrączki od rozmiaru 6 do 37, co wcale nie znaczy, że zamawiamy rury o takich rozmiarach – tłumaczy. Jednak rozmiar rury jest bardzo istotną kwestią w kontekście twardości. Zmniejszanie lub powiększanie krążków złota zmienia jego strukturę, a w związku z tym trzeba zachować maksymalną czujność, aby nie utwardzić złota zbyt mocno. Takie złoto po upadku na twardą powierzchnię mogłoby się rozsypać. Wiem już, dlaczego jakość złota sprawdzano poprzez jego nadgryzanie.
Ze złotej rury przycinany jest krążek o określonej szerokości według zamówienia klienta. W przypadku obrączki jednokolorowej poddawany jest on najpierw procesowi standaryzacji, czyli dopasowania rozmiaru poprzez walcowanie krążka. Kiedyś czynności te wykonywane były ręcznie, a dziś perfekcyjne wymiary średnicy wewnętrznej krążka uzyskuje się dzięki maszynie sterowanej numerycznie.

Już wkrótce światu ukażą się niepowtarzalne obrączki

Już wkrótce światu ukażą się niepowtarzalne obrączki (fot. by courtesy of Agosi)

Jeśli zamówienie dotyczy obrączki wielokolorowej, trzeba połączyć krążki metodą sinteringu – zgrzewania indukcyjnego od środka. Ten proces odbywa się przed standaryzacją. Dlaczego? – Bo działamy na złoto bardzo wysoką temperaturą, a temperatura powoduje tzw. „odpuszczenie” materiału, czyli go rozmiękcza. Każdy stop – biały, żółty czy czerwony ma bardzo precyzyjnie dobrane parametry, zarówno dotyczące temperatur, czasu rozgrzewania, łączenia, a następnie przebywania w ochronnej atmosferze – pani Anna wyjaśnia mi szczegóły skomplikowanego procesu. Aby ponownie przywrócić pożądaną twardość, dokonuje się standaryzacji. Oczywiście, obrączki wielokolorowe nie są aż tak twarde jak jednokolorowe, ale poziom ten w zupełności wystarcza, aby ich użytkowanie było zgodne z normami.

Teraz zostaje już tylko etap finalnej obróbki. Najpierw tokarki CNC nadają im odpowiednią wysokość (grubość) oraz profil, zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny – półokrągły, płaski, wklęsły lub fazowany. Tak przygotowane obrączki przekazywane są do Okręgowego Urzędu Probierczego, w którym następuje potwierdzenie stopu użytego materiału. Nabijane są cechy probiercze, zgodne z próbą złota, z jakiego wykonana jest poszczególna sztuka, np. głowa rycerza z literką K 3, co oznacza urząd w Krakowie i próbę 585.
Po powrocie do bazy obrączki wędrują do działu zajmującego się grawerowaniem napisów, gdzie do wyboru są dwa ich rodzaje – tradycyjny, wykonany pantografem (drapany) oraz ten bardziej nowoczesny, a zarazem ładniejszy i trwalszy, wykonany laserem (wypalany). W przypadku drugiego rozwiązania, do dyspozycji jest mnóstwo czcionek, przeróżnych znaków graficznych, jak serduszka, gołąbki, etc. Laser nanosi, zgodnie z indywidualnym życzeniem proponowany napis, datę, imię, serduszko, inicjały, krótkie sentencje. Najnowszym krzykiem mody staje się wypalanie odcisków palców lub nawet linii zapisu EKG.

Obrączka dwukolorowa (złoto żółte i czerwone)

Czy człowiek potrzebny jest jeszcze przy produkcji? Przecież kiedyś obrączki robione były ręcznie, w bardzo prosty sposób: z paska płaskiej blachy, który walcowany był do odpowiedniej grubości, następnie lutowany, nadawało się ostateczny kształt – część złotników nadal tak to robi. – W naszym przypadku już się tak nie da, bo świat idzie do przodu – Anna Łazur uzasadnia konieczność używania nowoczesnych maszyn i zatrudniania wykwalifikowanego personelu. – Trudno byłoby teraz dostosować się, robiąc obrączki ręcznie, do obecnych wymagań klienta. Człowiek jest potrzebny nadal, ale maszyny wykonują zdecydowaną większość roboty – są sprawniejsze, bardziej precyzyjne i wydajne. Żeby jednak taka maszyna była pożyteczna, najpierw musi ktoś ją wymyślić i zaprogramować. Potem ktoś inny musi pojechać po rury, uciąć je, wystandaryzować, włożyć do maszyny, dopilnować procesu, aby wszystko przebiegło jak należy.

Dobór i komfort

Od niedawna widać wzrost zamówień indywidualnych. Stopień personalizacji sprawia, że obrączki wykonywane są głównie na zamówienie. – Oscyluje to na poziomie około 95 proc. – mówi A. Łazur. – Prawie każdy klient życzy sobie jakiś grawer, dopasowanie koloru, pani chce węższą, pan chce szerszą. Taki indywidualizm obserwujemy od kilku lat – dodaje.
Opowiada, że młodzi ludzie szukają firm, obrączek w internecie, w katalogach, obładowani tą wiedzą ruszają na miasto. W sklepach dostępne są wzorniki obrączek – atrapy z mosiądzu, pozłacane, różnej grubości i szerokości, odzwierciedlające produkt proponowany.
– Ale mogą przymierzyć, założyć na palce, oceniają, co im najbardziej pasuje, mierzą, a gdy znają rozmiary, rozmawiamy o wadze i cenie – przekonuje. I dodaje: – Oglądając katalog, nie możemy towaru dotknąć, przymierzyć, a niejednokrotnie zdjęcia są przerysowane – są realizacją fantazji fotografa. Potem przychodzi rozczarowanie, że jednak w rzeczywistości obrączka nie wygląda tak cudownie.

Do sklepu jubilerskiego, zazwyczaj, najpierw przychodzą kobiety. – Przeważnie dzieje się tak, że wypuszczana jest na zwiady albo z koleżanką, albo z mamą, siostrą – podejmują pierwszą decyzję, pytają o cenę, możliwości – przywołuje swoje doświadczenia nasza rozmówczyni. W końcowej fazie wkracza przyszły pan młody. – O ile przyjdzie z narzeczoną, jeszcze porozmawiają rzeczowo, ale jeśli jest wśród nich przyszła teściowa bądź szwagierka… Tak się potrafią kłócić, wychodzić ze sklepu, wracać… Ale zazwyczaj osiągają kompromis – zaznacza z uśmiechem.
Nierzadko zdarza się, że wybierane przez pary obrączki nie są jednakowe. – Dawniej było nie do pomyślenia, żeby pan miał obrączkę szerszą, a pani węższą. Obecnie te różnice są społecznie akceptowane.
Pierwsze pytanie, jakie pada z ust sprzedawcy, gdy klient wykazuje zainteresowanie zakupem, dotyczy rodzaju obrączki. Może to być albo klasyczna (ponadczasowa), albo nieklasyczna. – Kiedyś były tylko te pierwsze, nawet nie można było spotkać płaskiej obrączki, i nadal jest to najlepiej sprzedająca się obrączka – mówi nasza pani ekspert.
Nieklasyczna ma zdobienia (diamentowane) albo wymyśloną fakturę, rowek, paseczek, motyw dekoracyjny, poprzeczne nacięcia na całości obwodu, w kształcie trójkąta, fali albo obsadzona kamieniami dookoła, łączona z kilku różnych kolorów złota, według dowolnej konfiguracji. Modne staje się sygnowanie kolejnych rocznic ślubu, poprzez dodawanie corocznie na obrączkę jednego kamienia, na drugą rocznicę – drugiego itd. Coraz częściej też zdarza się, że małżeństwa zmieniają obrączki z okazji którejś kolejnej rocznicy ślubu; albo że mężowie zamawiają je swoim żonom, na przykład, z okazji narodzin dziecka – przeważnie są one dość wąskie i posiadają oprawione kamienie.

Obrączka dwukolorowa (złoto żółłte i czerwone)

Są różne sposoby doboru obrączki. Ale czasami przychodzi klient, któremu się coś bardzo podoba, a jednak… – Osoba o krąglejszych kształtach nie powinna wybierać obrączki półokrągłej, gdyż taka po prostu źle wygląda na palcu tej osoby. W tym przypadku dyskretnie proponujemy płaską, gdyż ona eliminuje efekt „baleroniku” – precyzuje przedstawicielka firmy. Tłumaczy, że wiele czasu poświęca się na rozmowy z klientami również o szerokości obrączki. – Wielu klientów chce szerokie obrączki, ale staramy się im wyjaśnić, że nie na każdym palcu taki jej model wygląda ładnie.
Współcześni narzeczeni zwracają większą uwagę na komfort noszenia obrączki. Dawniej wykonywane były tylko obrączki wewnątrz płaskie, a obecnie standardem stała się tzw. wewnętrzna soczewka, która dopasowuje się do kształtu palca. Sprawia wrażenie miękkiej, dobrze się zakłada i równie dobrze zdejmuje. Na własnym palcu sprawdzam obrączkowy „comfort fit” i przekonuję się o niezwykłej gładkości jej wewnętrznej części. Między palcem a obrączką jest więcej powietrza, co gwarantuje polerowanie jej od wewnątrz na wysoki połysk. Komfort używania jest bardzo wysoki, choć niektórzy zupełnie niesłusznie uważają, że przez efekt soczewki taka obrączka waży więcej.

Tajemnica obrączki

Pisze Karol Wojtyła, przedstawiając na kolejnych kartach dramatu myśl Teresy: „Pamiętam – okno tego sklepu niegdyś stało się dziwnym zwierciadłem / chłonęło naszą przyszłość aż do tego momentu, w którym / zaczynała się tajemnica. Tajemnica czy niewiadoma? / Nam wystarczyło tyle. Miłość była silniejsza od lęku / A oni dziś poszli przed siebie. Nie spojrzeli na swoje odbicie / w zwierciadle tej dziwnej szyby, nie sondowali przyszłości / Tajemnica czy niewiadoma zacznie się dla nich od razu?”

Obrączka w trzech kolorach (złoto żółte, białe i czerwone)

Obrączka w trzech kolorach (złoto żółte, czerwone i białe)

Pierścień ślubny używany był już w starożytnych kulturach, m.in. u Egipcjan. Symbolizował wieczność – okrąg nie ma przecież początku, ani końca, dokładnie tak, jak czas. Symbolizuje podstawowe założenie miłości, widzianej jako uczucie nieskończone. Starożytni czcili kształt okręgu pod postacią Słońca oraz Księżyca. Otwór pośrodku pierścienia nie oznaczał wcale pustej przestrzeni. Stanowił, przede wszystkim, ważny symbol bramy bądź drzwi, wiodących zarówno do rzeczy znanych, jak i nieznanych.

Zmieniamy sposób podejścia do tematu. Nie rozmawiamy już o szlachetnym metalu. – Tajemnica obrączki zaklęta jest w kręgu, dlatego jest okrągła, a nie kwadratowa, czy trójkątna. Złoto przedstawiało dawniej dużą cenę, dlatego używano go głównie przy wymianie handlowej – mówi A. Łazur. Złoto podkreśla wartość, ale i ważność czegoś – ten symbol przetrwał – choć zmienia się materiał, technologia, ale cały czas, do dzisiaj funkcjonują – nikt nie wyobraża sobie ślubu bez obrączek. Choćby miały być ze srebra, choćby może były najcieńsze, najmniejsze, nie bardzo atrakcyjne, ale taka jest tradycja. – Można powiedzieć, że czasy są dość ciężkie, często więc klienci szukają tańszych modeli, co można osiągnąć kosztem grubości bądź szerokości – twierdzi rozmówczyni. Mimo to w firmie powstała obrączka o szerokości 10 mm, która miała 2,8 mm grubości i ważyła około 20 gramów. Standardowa waga oscyluje w okolicach 4 gramów.

Prawdziwy ciężar obrączki ma też niematerialne znaczenie. Zmieniające się w uciążliwą egzystencję życie dwojga innych bohaterów utworu Wojtyły spowodowało, że Anna pomyślała o sprzedaży nic nieznaczących już obrączek, które nadal nosili: ona i Stefan. Wracając z pracy, pewnego dnia, postanowiła wstąpić do sklepu jubilera, który wziął obrączkę, długo przewracał ją w palcach, czytał wygrawerowaną datę ślubu, spoglądał Annie w oczy, kładł na wagę, i tak kilkakrotnie. Wreszcie stwierdził: „Obrączka ta nic nie waży / waga stale wskazuje zero / i nie mogę wydobyć z niej / ani jednego miligrama / Widocznie mąż pani żyje / wtedy żadna obrączka z osobna / nic nie waży – ważą tylko obie / Moja waga jubilerska / ma tę właściwość / że nie odważa metalu / lecz cały byt człowieka i los”.

Powyższy reportaż opublikowany został w Kwartalniku osób i opinii „Amplitudy” nr 1/2014.

Komentarze

Komentarze