Nagroda – list do świętego Mikołaja (aktualizacja)
Nagroda jest!
I choć Grzegorz twierdzi, że poetą dobrym nie jestem (co znaczy: wierszy dobrych pisać nie umiem), z czym wiele osób się zgadza, ale też wiele jednak rozumie, o czym piszę, i owym akurat się one podobają. Może i słusznie uważa, bo poezja jest na tyle nieostra, że ktoś tym samym wierszem się zachwyca i widzi w nim istotny sens, a inny nic zupełne. Mydło, masło maślane lub też – jak mawiają niektórzy filozofowie – „bełkot” (dolewając Grzegorzowi oliwy do ognia trzeba zwrócić uwagę, iż jeden z nich mocno zresztą krytykował filozofię dialogu – vide: J. M. Bocheński, Polski testament. Ojczyzna, Europa, cywilizacja, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, Komorów 2006, jak też: J. M. Bocheński, Między Logiką a Wiarą. Z Józefem M. Bocheńskim rozmawia Jan Parys, Wydawnictwo Literackie Noir sur Blanc, Warszawa 1995 i J. M. Bocheński, Sto zabobonów. Krótki filozoficzny słownik zabobonów, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, Komorów 1994).
Wracam do tematu. Ola, na przykład, poezji nie rozumie, gdyż jest dla niej „zbyt skomplikowana i zbyt miękka”.
Kiedyś, podobno, nawet noblistka Szymborska za analizę swojego wiersza otrzymała ocenę 60%…
Mnie jednak wystarczy, że niektórzy doceniają to, o czym piszę i jak piszę, być może właśnie dlatego, że im się to podoba.
Ad rem: może nie jest to Akademia w Sztokholmie (Królewska Szwedzka Akademia Nauk) i nie nobel, i niejeden powie: jaki wiersz, taka nagroda oraz jednakowoż „akademia”, ale zawsze jakaś nagroda. Wiem też, że chałtura nie jest sztuką wysokich lotów, ale przynajmniej za nią płacą (czasami nawet całkiem nieźle).
Nagroda więc jest tym cenniejsza, że przyznana za „twórczość”. Pierwsza moja taka, a jak wiadomo carum est, quod rarum est.