Skarb bezcenny. Życie.
Zainspirowany tematem jednej z dzisiejszych przedpołudniowych audycji w Trójce [Instrukcja obsługi człowieka], a mianowicie przedstawioną przez Grażynę Dobroń historią trzech osób: Steve’a Jobsa, Gabriela Garcii Marqueza i Briana Tracy, postanowiłem umieścić słów kilka o zrządzeniach losu w chwili, gdy moja żona śpi za niedomkniętą ścianą, wraz z naszą sześciodniową córeczką.
Siedzę z drugiej strony owej ściany i wyrzucam z myśli słowa, po całym dniu biegania między przychodniami, urzędami, miastami i pracodawcami.
Audycja zasłyszana w samochodzie, którym próbowałem dostać się do stolicy województwa, wskazała pewną, znaną mi od dawna, prawidłowość. Jej mottem było stwierdzenie: „Pomogą nam przyroda, zieleń, przestrzeń, inni ludzie, zachwyt, modlitwa, cisza i wzruszenie”.
Otóż, historii ludzi, którzy posiadają przeogromne majątki, niezliczone fortuny, i zapadają na śmiertelne choroby, jest ogrom. Nagle, okazuje się, że w tym krytycznym momencie zaczynają dostrzegać bardzo proste realia – prawdziwe kryteria, którymi rządzi się świat. A do tego dokładają informacje, że pieniądze są ostatnimi w tym rankingu.
Jadę, słucham, myślę, że za chwilę w rzeszowskim urzędzie miasta nadam imię swojej córce, która, słodko w domu śpiąc, leży jako bezbronna, acz najcudowniej najsłodsza istota we wszechświecie.
Na to wszystko przyszło kilka innych radiowych wiadomości, między innymi o ks. Jerzym Popiełuszce, którego cytowano w kontekście ówczesnego systemu politycznego: „Nie mam nienawiści do komunizmu, ale jedynie litość dla tych, którzy bezkrytycznie służą ideologii, która już w swoich założeniach ma na celu walkę z Bogiem, a w praktyce i z godnością człowieka”.
I tak zestawiło się myśli setki, a jednakowoż zdziwienie wobec tych, którzy podstawowe zasady życia zaczynają rozumieć na łożu śmierci lub też w obliczu śmiertelnej choroby.
Litość mam więc dla tych, którzy z niezwykłą zaciętością niszczą ludzi wokół siebie: psychicznie, fizycznie; tępią, maltretują; gardzą, wyśmiewają.
„Życie jest bezcenne” – slogan, o którym każdy słyszał, ale większość dopiero ma szansę (i okazję) zrozumieć w momencie, o którym wspominał Mickiewicz: „[…] Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił […]”.
Bóg daje szansę każdemu, do jego ostatniego tchnienia. Poniekąd rozumiem, że dopiero perspektywa śmierci wzbudza pośród niektórych, jej świadomych, strach, ból, a niejednokrotnie faktyczne nawrócenie.
Szkoda, można by rzec, że tak późno, ale nie moja czasu ocena.
„Czas jest względny” – tak mi tłumaczono w szkołach. Dodam teraz: „Pod każdym względem”.
Dlatego cieszę się każdą sekundą, minutą, godziną, dniem, miesiącem, rokiem. Korzystam z danego mi „czasu” najpełniej, jak potrafię, gdyż w chwili śmierci nie ma żadnej wartości stan konta – znaczenie po Twoim odejściu miało będzie żyjących o Tobie wspomnienie.