Prezes, problem, awans i literatura – rzecz o miernocie

Prezes, awans i ścieżki kariery

Prezes, awans i ścieżki kariery (fot. pixabay.com)

Nowy prezes dużej firmy naprawia rzeczywistość, jego zdaniem (i, niestety, zdaniem pracowników również), popsutą przez poprzedników. Działa, coś robi, analizuje, próbuje zmieniać na lepsze, a zatem udziela wywiadów, bo postępuje nietypowo. Niekonwencjonalnie, w sensie, bo szefuje firmie budżetowej.

W jednym z nich opisał ów „Najwyższy rangą” sytuację, którą dedykuję sporej części prezydentów, burmistrzów, wójtów; dyrektorom oraz innym prezesom, stanowiącym oderwaną od rzeczywistości grupę, która (często) funkcjonuje czysto teoretycznie (jeśli ktoś czytał, zapraszam do poprzedniego mojego wpisu, gdyż odniesienie tegoż dotyczy).

Cytat z udzielonego wywiadu brzmi, mniej więcej, tak:

– Jak to się stało, że zwróciła Pani uwagę na coś, co nie przeszkadzało do tej pory innym prezesom? [Prezes okazała się kobietą].

– Poprosiłam szeregowych pracowników o pokazanie, jak wygląda ich codzienna praca. Usiadłam przed komputerem przy pracowniku […] itd.

Już kilkadziesiąt lat temu można było przeczytać w amerykańskich opracowaniach o firmach, gdzie prezes schodził na linię produkcyjną i tam, rozmawiając z pracownikami na temat ich pracy, szukał nowych rozwiązań, ulepszeń, żeby więcej zarobić. Proste? I oczywiste. Książki o zarządzaniu tak mówią. Cóż, Polaka trudność polega wpierw na umiejętności „bycia człowiekiem”, a następnie na wprowadzaniu teorii w życie.

Problem

Niektórzy mają problem z zarządzaniem, będąc na określonych „stołkach”, a wielu nawet po studiach w tym kierunku. Nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, że problem leży bardziej w „szkole” życia, niż w edukacyjnej ścieżce, zwanej „nauką”.

Uczyciel i nauczyciel

Uczyciel i nauczyciel (fot. pixabay.com)

Otóż na niwie urzędniczej, rys awansu nie wygląda tak prosto, jak wśród ambitnych „uczycieli”. [Tu winien jestem wyjaśnienie, o którym wiele lat temu słyszałem. Otóż różnica pomiędzy „uczycielem” a nauczycielem jest mniej więcej taka, jak między uczeniem a nauczeniem się].

Awans

Awansowanie wśród pedagogów, pracowników naukowych, jest, co do zasady, oczywiste, bo „gdzieś tam” opisane. Najpierw stażysta, potem kontraktowy, mianowany i, prawie nienaruszalny, dyplomowany. Adiunkt, doktor, habilitowany, profesor. Proste cztery / ścieżki kariery – ujmując stwierdzenie w niewyszukany rym.

Jednak nadal, tu i ówdzie, mocno zakorzeniona w „systemie” obowiązuje prawda: „Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.

Problem z zarządzaniem jest przyczynkiem. Rodzi się, na przykład, przy konieczności (potrzeby?) awansowania pracownika, szczególnie tam, gdzie żadne reguły nie obowiązują (jak: okresowa, obiektywna (!) ocena pracy, testy, egzaminy, konkursy).

Oczywiście, dobrze byłoby, gdyby przygotowane i przeprowadzone zostały one przez podmioty zewnętrzne, które nie wchodzą w podejrzane kontakty, celem ułatwienia uczestnikom przejścia przez proces weryfikacyjny (jak, przynajmniej z zewnątrz, wygląda to w rzeczonym systemie edukacji).

Chcesz? Pracujesz, piszesz pracę, zdajesz egzamin, awansujesz.

Nie chcesz? Bądź sobie stażystą, czy kontraktowym do końca życia. I zarabiaj zdecydowanie mniej.

Podrzędny urzędnik (świadomie wprowadziłem „rzędność” do tych dwóch słów), choćby „skały …”, jak mawiają (rymując) niektórzy podwórkowi poeci, nie jest w stanie udowodnić, że zasługuje na więcej niż stoisko, jakiegoś tam, referenciny.

Biedny on, bo cóż może zrobić, skoro od niego samego zależy najmniej? Literatura fachowa prezentuje różne sposoby awansowania w firmach, w których nie obowiązują zasady awansowania. Najciekawsze jest to, że owe „firmy” zdają sobie z tego sprawę, mimo to prowadzą analizy i wysunięte pokazują wnioski.

Cytować ich nie będę, bo każdy je zna. Albo z doświadczenia, albo z opowiadań. Z książek też.

Literatura

Wolny rynek urzędników nie istniał nigdy, bo urząd, jaki by nie był, nie jest nastawiony na zysk. Pieniądze zwykle czerpie, czasami tylko pozyskuje. Skoro nie ma wolnego rynku, nie ma konkurencji. Nie studiowałem ekonomii, ale coś tam z polityki gospodarczej przeczytałem (a nawet egzamin zdałem), więc piszę, co mnie się wydaje.

Dlatego też poziom obsługi klienta bywa różny, co skutkuje odpowiednim usytuowaniem w rankingu przedstawianym oczami (tak zwanej) opinii publicznej.

Mawiał jeden z moich znajomych: „Jak się postarasz, i małpę nauczysz szczekać”. Morał z tego odczytałem, że każda małpa czynności powtarzać może wszelkie, czyli pierwszy – lepszy jest w stanie zrobić byle – co.

Stworzenie czegoś sensownego wymaga jednak albo umiejętności, albo świetnie wykształconej wyobraźni. A najlepiej, gdy jedno i drugie idzie z sobą w parze.

Szkoda, że nie wszyscy (na stanowiskach) są przekonani co do twierdzenia, że miernota zawsze będzie nosiła charakter przeciętności, nędzy i współczucia.

Komentarze

Komentarze