Kiepska ochrona (obywatela), czyli słabe państwo
Wydawało się jeszcze do niedawna, że granice mojej cierpliwości zdecydowanie podniosły swój poziom wraz z upływem lat. Dziś jednak stwierdziłem, że coś jest nie tak z percepcją rzeczywistości, odnoszącej się do ochrony obywatela. I, zatem, jak zwykle: problem mam ja, albo tzw. obowiązujący system. Co nie zmienia faktu, że spacery z Bibi przynoszą wiele interesujących spostrzeżeń.
Oceńcie sami
Spaceruję, czyli pcham wózek, w którym znajduje się moja córka, notorycznie poszukująca popołudniowego snu (którego zwykle nie odnajduje). Jestem w okolicy Rynku (a nie – jak prawie wszyscy piszą – „ulicy Rynek”). Z daleka widzę stojący radiowóz z włączonymi sygnałami świetlnymi (niebieskimi). Nie spiesząc się, zaplanowałem przejść obok, aby zobaczyć, co się znowu stało. W tym miejscu, tak się spodziewałem, problem dotyczy najzwyczajniej ludzi „po spożyciu”, zwykle w związku z tym „nadmiernym” spożyciem. Miałem rację, jednak ta sytuacja była z wielu względów niezwyczajna.
Doszedłem do radiowozu dokładnie w momencie, gdy policjantom udało się wyprowadzić „obiekt awanturujący się” na zewnątrz sklepu. Nie jestem jakimś „faszystą”, anarchistą, tudzież zwolennikiem przemocy jakiejkolwiek. Ale…
…Dres
Ubrany jedynie w dresowe spodnie koloru szarego, z nagim torsem, wymachujący jakimś świstkiem w dłoni, krzyczy „obiekt” do policjanta: „Spisuj, k…a!”. Policjanci, w liczbie dwóch, grzeczni jak aniołki (pewnie takie są „europejskie” wytyczne), spokojnie patrzyli, co ów ob…ywatel – bardzo nieuprzejmy wobec nich, wulgarny, wyzywający, krzyczący – zrobi. Kiepska ochrona.
Wynika z tego, czego zdążyłem się nauczyć dotychczas, że już za samo słowo „k…a”, wypowiedziane publicznie, przysługują odpowiednie paragrafy. Tym bardziej, że rzucone zostały w twarz funkcjonariuszowi publicznemu w czasie pełnienia służby! Który – notabene – cierpliwie, jak aniołek (wytyczne), czeka na rozwój wypadków. Stoi i czeka, prosząc o podanie imienia i nazwiska. Reszcie dyskursu się nie przysłuchiwałem – szkoda czasu.
Wytyczne
Nie dziwi mnie więc wcale skutek owych „wytycznych”, jak – na przykład – nauczyciel z kubłem na głowie podczas lekcji. Bo „system” w Polsce stanął na głowie, wskutek kilkudziesięciu lat psychologicznych zaniedbań, wskazywania niewłaściwych sposobów rozwiązywania behawioralnych problemów oraz świadomych destrukcji podstawowych pojęć filozoficznych…
… A czego najlepszym dowodem był obrazek z wieczornego spaceru tego samego dnia, przedstawiający „pseudo-człowieczka” (w sensie głęboko upojonego albo/i naćpanego), oddającego mocz pod krzyżem-pomnikiem „Golgota Wschodu” w Jaśle.
Najbardziej dziwi mnie fakt, że takie „dziwności” zauważam ja, a nie widzi ich „system”. Można mieć do mnie pretensje: „Nie zadzwoniłeś na Policję, Straż Miejską”; „Nie zareagowałeś osobiście” (tu istniało ryzyko, że dostanę w pysk, posługując się terminologią – na przykład – Mrożka).
Cóż, same kamery monitoringu nie wystarczą. Tak samo, jak nie wystarczy sama świadomość tego, co dzieje się w wielu miejscach dziczejącej Europy.