Zanim normalność zacznie być normalna

Zanim normalność zacznie być normalna

Zanim normalność zacznie być normalna (fot. pixabay.com)

Tak sobie nadal pozwalam myśleć, nadal pozwalam sobie czytać… Wbrew naturze i stanowiskom niektórych. Oni nie lubią myśleć – i czytać też nie.

Zanim normalność zacznie być normalna…

Uwielbiam myśleć, a owi „niektórzy” szanują swoją rację bytu głównie z tytułu bycia „pantoflarzami”. Zarówno w aspekcie politycznym, domowym, jak też służbowym. Ci w aspekcie politycznym posługujący się racją bytu, winni być rozpatrywani w kategoriach „racji stanu”. Ale to temat na odrębny tekst. Dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim normalność zacznie być rozumiana przyzwoicie.

Tyle tytułem wstępu.

[…]

Spaceruję sobie, co nie jest nowością – żadnym odkryciem. Wieczorem można zaobserwować zdecydowanie więcej. I dlatego obserwuję, i spaceruję. Jest 26 maja 2017 r. Godzina 22.45.

Jak śpiewała Antonina Krzysztoń – „Chodzą ulicami ludzie, maj przechodzą, lipiec, grudzień […]”. Ową, centralną ulicą Jasła jedzie (pędzi!) samochód, najwyraźniej przekraczający dopuszczalną prędkość (moim zdaniem). Są kamery, usytuowane prawie na każdym skrzyżowaniu. Wskazują obraz, więc niewątpliwie, odmierzają czas. Na lekcjach fizyki uczono mnie, że V= S/t {droga dzielona przez czas przebycia tej drogi}. Łatwo ją zmierzyć. Ale czy kierowca został ukarany? Kierowca, który mnie mocno zdenerwował kilka godzin wcześniej wielkością wysyłanych decybeli z motocyklowego tłumika, zapewne nie został ukarany, gdyż: ujęcia z kamer miejskiego monitoringu nie są urządzeniem miarodajnym, według wszelkich przepisów, rozporządzeń i innych bzdurnych, parlamentarnych wymysłów dotyczących mierzenia prędkości, po drugie – jechał motocyklem, więc nie wiadomo, kto robił badanie techniczne, jaki był wówczas tłumik na wyposażeniu, ile wydawał „dźwięku” z siebie… Otóż, właśnie: Czy ktoś, w ogóle, mierzy poziom decybeli wychodzących z rury motocykli podczas badania technicznego?

Urządzenia, homologacje, pozwolenia, zezwolenia, koncesje… Przecież to wszystko stworzone zostało pod przyciąganie budżetowej kasy, a nie dla poprawy bezpieczeństwa.

Nie chcę wspominać nawet o spacerach ze śpiącym w wózku dzieckiem w popołudniowej porze, gdy nagle, w okolicznej ciszy, zjawia się motocykl „siejący” decybelami porównywalnymi z odrzutowym Boeingiem 767, startującym z lotniska w Moskwie. W Warszawie i Katowicach pewnie też tak samo. Ale, czy ktoś mierzy motocykle w Jaśle?

A’ propos budżetowej kasy…

Staram się raczej nie codziennie, a jednak przynajmniej raz w tygodniu robić zakupy, głównie z uwagi na niewytłumaczalnie szybko topniejące zasoby domowej kasy. Zwracam więc uwagę na papierosy, których nie palę, ale których widok opakowania istocie rozumnej daje sporo do myślenia. Uznając się za takową, stwierdziłem, że skoro papierosy wielką krzywdę społeczeństwu, a nawet ludzkości wyrządzają, dlaczego akcja podobna nie jest wymierzona przeciwko producentom słodkości wszelakich: cukierków, lizaków, do żucia gum, ciast, i tym podobnych trucizn.

Już powinienem widzieć wszystkie te zepsute zęby, obarczone próchnicą mleczaki, rentgenowskie zdjęcia, sięgające do szpiku dziąseł. O, właśnie – krwawiące dziąsła, pozbawione wszelkiego uzębienia szczęki, na opakowaniach past do zębów. – Nie myjesz zębów? A masz za swoje!

Już widzę te stłuszczone wątroby, wszystkich pijących tanie trunki na ławce pod moją klatką. Ale nikt nie rysuje na flaszce „jabola” owego, zużytego narządu. Trzustki zmarnowanej też nie malują. Marskości nie widzę na opakowaniu żadnej flaszeczki…

Nie pokazują twarzy „speców od kierownicy”, jadących ponad 100 km/h w obszarze zabudowanym, którzy walnęli w drzewo, albo też pozbawili życia niewinnego człowieka. Ale, czasami, pokazują oblicze człowieka, który jechał z jednym promilem, ale nie zrobił krzywdy nikomu. Albo też imputują winę członkowi zarządu, gdyż spieszył się, bo miał powód.

Masz wybór

Chcesz palić – pal. Chcesz jeść cukierki – jedz. Lubisz jeździć 110 km/h w obszarze zabudowanym? Jedź!

Pytanie brzmi: Kiedy robisz krzywdę sobie, a kiedy innym?

Niezapinanie pasów bezpieczeństwa, nie robi krzywdy innym użytkownikom dróg.

Niezakładanie kasku na głowę, nie robi krzywdy innym użytkownikom dróg.

Zajadanie się cukierkami, robi krzywdę własnemu uzębieniu.

Picie „jabola”, robi krzywdę własnym narządom wewnętrznym. Czasami skutek bywa inny – zgodnie ze statystykami – czasami.

Prędkość na drodze, kask, niezapięte pasy… Kwestia odpowiedzialności? Wobec poprzednich przypadków – dziwna.

A skutki?

W wielu przypadkach zdecydowanie gorsze.

Aż dziw bierze, że „pazerne państwo” nie szuka w tym miejscu dodatkowych dochodów…

Komentarze

Komentarze